Czasem w diagnostyce trudnych przypadków, nie trzeba wykonywać drogich badań. Zdarzają się sytuacje, że wystarczy dokładnie zebrać wywiad od pacjenta.
Zbierając informacje często przyjmujemy założenie, że jeśli pacjent spożywa substancje uznawane za nieszkodliwe, to ten szczegół nie jest istotny dla jego obecnej choroby. Wykujemy wówczas wiele badań, które pozwalają wykryć niejasną przyczynę złego samopoczucia.
W mojej praktyce często zdarza się, że “diabeł tkwi szczegółach”. Nadużywanie pewnych substancji najczęściej spotykamy w zażywaniu leków i suplementów kupowanych bez recepty. W obrocie handlowym jedna substancja chemiczna potrafi mieć kilka nazw handlowych. Oglądając reklamy pacjenci kupują i zażywają równocześnie kilka preparatów o tym samym składzie.Pytam się wówczas, czy w restauracji zamawiają na jeden obiad ziemniaki z kartoflami, pyrami i frytkami? Większość odpowiada, że NIE!
Ciekawiej zaczyna się dziać, gdy skupimy się pozornie pozornie błahych grzeszkach.
Kiedyś pacjentka mówiła mi, że lubi czekoladę i często ja spożywa. Sam lubię zjeść czekoladę i był okres, że w wędlin smakowały mi najbardziej torty. 🙂 . Pacjentka była szczupła i nie wydało się to większym problemem. Doprecyzowałem jednak te zachcianki i okazało się, że pacjentka miała taki okres w życiu, gdy mąż okazyjnie kupił “całego TIRA” czekolady i przechowywał towar w domu. Pacjentka poradziła sobie z tym “bałaganem” w ciągu kilku miesięcy. 🙂
Do napisania dzisiejszego postu zainspirował mnie ostatni “trudny przypadek”.
Młoda, szczupła kobieta od dwóch lat szczególnie dba o kondycję fizyczną i prawidłową wagę. Stosuje dietę wegetariańską. Nagle z wysportowanej dziewczyny stała się schorowaną pacjentką. Pojawiły się nudności, nawracające zapalenia krtani, odbijania kwaśną treścią i powietrzem po każdym nawet najmniejszym posiłku. Obawa przed jedzeniem spowodowała, że jadła niewiele, znacznie schudła, stała się słaba, zmęczona. Rozpoczęła się diagnostyka. Konsultowana przez kilku lekarzy (laryngologów, gastrologów). Wykonano gastroskopię i kolonoskopię, które nie wykazały większych odchyleń. Podejrzewano refluks żołądkowo-przełykowy, SIBO. Włączono H2 blokery. Niestety bez poprawy. Zbierając wywiad próbowałem doprecyzować, co mogło się wydarzyć, gdy choroba się rozpoczęła. Okazuje się, że nic się nie wydarzyło. Pacjentka w tym okresie przez 3 tygodnie stosowała “pudełkową” dietę zaleconą przez dietetyka (zdarzało się, że warzywa były źle wypłukane i nieświeże). Pomyślałem, że może za dolegliwości odpowiada pasożyt. Zleciłem odpowiednie badania.
W tym samym czasie pacjentka zaczęła żuć gumę Orbit. Niby nic wielkiego. Dla uściślenia zapytałem ile jest tych gum. Odpowiedź – jak jedną kończę, to zaczynam drugą. Zgodnie z zasadą “5 Why?” brnę dalej – czyli w ciągu doby ile ich jest- odpowiedź – około 36/dobę!
Powszechnie mówi się, że przy refluksie dobrze jest stosować gumę do żucia. Jednak w tym przypadku, poza zażywaniem w nadmiarze substancji szkodliwych, pacjentka prawdopodobnie połykała powietrze, które kumulowało się w żołądku. Zjedzenie posiłku powodowało otwarcie wpustu, przez który pod dużym ciśnienie powietrze wraz kwaśną treścią żołądkową dostawało się przełyku a nawet do gardła powodując następnie zapalenie krtani, które nie reagowało na typowe leczenie.
O możliwości złego wpływu na człowieka można przeczytać na wielu stronach internetowych. Nie wchodząc w badania naukowe wato zajrzeć na stronę
ORBIT GUMA DO ŻUCIA – SMAKOŁYK DO ZATRUCIA
oraz
Prześwietlamy skład gum do żucia. Nie mamy dobrych wieści
Przede wszystkim zaleciłem – odstawienie gumy do żucia. Czekam na informacje jaki będzie efekt.. Czasem wystarczy usunąć przyczynę i nie potrzeba badań ani leków.
Jak widać w tych nietypowych przypadkach znaczenie miała ilość a nie jakość 🙂