Chodzą za mną jeszcze słowa prof. dr Jürgen Schäfer z książki “Medyczne śledztwa”, cytujące niemieckie przysłowie będące tytułem tego wpisu, w kontekście błędów diagnostycznych.
Błędne rozpoznania mogą czasem wynikać z cech charakteru lekarza zadufanego we własne umiejętności, ale także jego niewiedzy i trwanie przy swoim rozpoznaniu mimo pogarszania się stanu pacjenta. Najczęściej znają tylko jedna chorobę, która odpowiada objawowi u danego pacjenta. Stawiają z góry rozpoznanie i często włączają leczenie bez potwierdzenia wynikami rozpoznania. Nie uwzględniają innych chorób, w których takie objawy także występują (nie próbują nawet ich szukać) oraz lekceważą objawy towarzyszące, typowe dla innych chorób. Nawet przy braku poprawy stanu zdrowia po takim leczeniu. Może się zdarzyć, że stan pacjenta się poprawi (ale nie po tym leczeniu. Jak mawiał mój (św. pamięci) nauczyciel – Kolego, niektórzy pacjent zdrowieją mimo leczenia!).
Podsumowując, postawienie prawidłowej diagnozy wymaga dużej wiedzy i dociekliwości i cierpliwości. Należy szukać dowodów potwierdzających nasze hipotezy, a nie zakładać z góry, że nasza niczym nie poparta opinia jest prawdziwym rozpoznaniem.
Sytuacja ta przypomina to czasem filmy kryminalne, gdzie leniwy i mądry (? i czasem mściwy) policjant od razu zakłada, kto jest przestępcą, a potem lekceważy (nawet zataja) niewygodne dowody i świadków – robi wszystko, aby “wyszło na jego”! Nie uwzględnia on innych hipotez przestępstwa i nie szuka innych podejrzanych. W konsekwencji tego niewinna osoba idzie do więzienia. (w medycynie – zaś umiera!)