Co mnie zainspirowało do podjęcia realizacji projektu Globalnej Mapy Myśli?
Z moich doświadczeń
W naszym życiu istnieją różne bodźce do podejmowania lub zaniechania działań w realizacji naszych celów. Jedne z nich to aktualnie funkcjonujące bodźce społeczne i rodzinne, inne to zgodnie z piramidą Maslowa zaspokajanie własnych potrzeb a jeszcze inne są zgodne z teorią kija i marchewki. Należę do pokolenia, które wyrastało w ustroju socjalistycznym, wpajano wzorce zachowań potrzebne ideologii oraz tłamszono indywidualne cechy jednostki. Naszą ścieżką i marzeniem powinno być skończenie szkoły (skończona z wyróżnieniem), wygranie konkurencji w ubieganiu się na studia, ukończenie uczelni (z 3 lokatą i czerwonym dyplomem)- najlepiej uznawanej społecznie za prestiżową (medycyna) i podjęcie ciężkiej pracy, założenie rodziny i przez całe życie dzięki sumiennemu wykonywaniu poleceń przełożonych dorobieniu się spółdzielczego M3 i fiata 126. Nie do pomyślenia było wówczas zatrudnianie innych ludzi , czy uzyskiwanie dochodów z prywatnej działalności oraz z odsetek od kapitału. Ekonomiczne horyzonty myślowe wielu z nas były często ograniczone. Jeszcze nadal w wielu przypadkach takie są. Często sami zazdrościmy innym, że mają więcej , a nie pomyślimy co zrobić aby samemu mieć tyle samo, albo jeszcze więcej. Lepiej przebić opony sąsiadowi w BMW, niż samemu kupić sobie lepszy. Wysokie kwalifikacje zawodowe nie przekładały się na status materialny. W podświadomości narastało poczucie niesprawiedliwości społecznej. Pomimo większej pracy i wyższych kwalifikacji wszyscy mieli mieć to samo. Po upadku socjalizmu i ZSRR nagle wszystko zaczęło się zmieniać. Stało się to co było niewyobrażalne – nie ma ZSRR, można zobaczyć “zgniły zachód”. Coś się działo obok nas. Niektórzy ludzie , często bez kwalifikacji i większego wysiłku, zdobywali olbrzymie majątki. Ale dlaczego i jak to robili? Nikt tego nie tłumaczył (dawne myślenie – pewnie ukradli). Dotychczas zwiększenie swoich dochodów uzyskiwało się dzięki dodatkowej pracy (u mnie były to dyżury ). Pojawiły sie możliwości otwierania swojej działalności gospodarczej. Wówczas podjąłem próbę stworzenia spółki z kolegą ze studiów. Nazwaliśmy ją Handel Kontakt. W czasach, gdy o internecie jeszcze nie słyszano, wykorzystaliśmy pierwsze komputer o zawrotnej mocy 20 MB i napisany przeze mnie osobiście program komputerowy do obsługi bazy danych pozwalający na korzystnych zasadach kojarzyć producentów z handlowcami. Jednak praca okazała się na tyle absorbująca , że kolidowała z zawodem lekarza, uczeniem się do specjalizacji. Brak zaplecza finansowego i przygotowania biznesowego zaprzepaścił projekt, które dzisiaj w internecie może być bardzo dochodowy. Wówczas było to niepowtarzalne posunięcie. Z czasem pojawiła się perspektywa pracy we własnym gabinecie. Jednak przed jej rozpoczęciem powstrzymywała mnie olbrzymia bariera psychologiczna. Wychowany do pracy na etacie i idei dr Judyma nie mogłem długo się przełamać, aby podjąć pracę, za którą pacjent bezpośrednio mi zapłaci gotówką. Potrzebne było wsparcie i przykład kolegi – Bogdana – za to mu jestem niezmiernie wdzięczny. To on przełamał mój kolejny stereotyp myślenia. Rozpoczęła się praca na etacie i na swoim. Jednak efekty nadal nie były imponujące. Praca na etacie klinicznym absorbowała zbyt wiele czasu i hamowała dalszy rozwój , nie dając realnych perspektyw spełnienia swoich marzeń. Istniał szklany sufit. Wówczas instynktownie zrozumiałem, że to nie tędy droga. Postanowiłem poświęcić się tylko praktyce prywatnej, wziąć los w swoje ręce. Zostałem kierownikiem NZOZ, lekarzem, menedżerem, księgowym, kierowcą i czym tylko potrzeba we własnej firmie. Jednak szybko zmieniająca się sytuacja na rynku medycznym zmusiła mnie do weryfikacji dotychczasowych założeń i rezygnacji z modelu biznesowego opartego na współpracy z Kasą Chorych (albo leczyć byle jak i stracić markę, albo przejść na usługi komercyjne). Wówczas okazało się, że i ta forma działalności nie przynosi spektakularnych rezultatów. Konkurując z 10 tys. prywatnych gabinetów lekarskich na terenie województwa, Narodowym Funduszem Zdrowia, wchodzącym silnym kapitałem tworzącym abonamentowe spółki medyczne zgarniającym z rynku dotychczasowa moją grupę docelową musiałem postawić na jakość usług oraz ich dostępność. Dzięki mapom myśli zmieniłem model biznesowy gabinetu. Stwierdziłem,że małe może być piękne. Odwróciłem sposób myślenia stosowany przez bogate spółki medyczne. Zamiast kupować drogie lokale, sprzęt , zatrudniać dużą liczbę personelu pomocniczego i lekarzy aby świadczyć usługę medyczną odwróciłem sposób myślenia. Przecież to ja mogę zatrudnić spółki medyczne, szpitale w Polsce i zagranicą za pieniądze moich pacjentów – zastosować outsourcing. Dlatego mentalnie – ja w moim gabinecie, mając dostęp do internetu i lokalizację gabinetu w olbrzymim klinicznym ośrodku medycznym jakim jest Łódź (miasto z lotniskiem) mogę dysponować (bez obawy, że któryś się popsuje)kilkudziesięcioma tomografami komputerowymi, rezonansami magnetycznymi, PET, laboratoriami w Londynie, Hamburgu (tam ostatnio korzystałem z badań), konsultacjami profesorów z Włoch, Niemiec, Stanów Zjednoczonych, moi pacjenci trafiają na zabiegi w Niemczech i innych krajach Unii. Przez internet można wysłać na konsultacje zdjęcia radiologiczne, mikroskopowe (nawet zrobione telefonem komórkowym (co już robiłem). Nie mam limitu badań dla moich pacjentów (decyduje tylko bezpieczeństwo chorego, wskazanie diagnostyczne i rachunek ekonomiczny), a czas diagnostyki skraca się niesamowicie i są to usługi na najwyższym światowym poziomie. Pracuję więc zgodnie ze starą ludową zasadą – “Po co kupować krowę, jak się chce tylko mleka napić”.
Pomimo, że działalność prowadzę od 1994 roku często czuję presję konkurencji i obawę, “że kto się nie rozwija, ten się zwija”. Oczywiście , że można pracować więcej, za mniejsze pieniądze, podpisać kontrakt z NFZ na niedogodnych warunkach i umrzeć z przepracowania na dyżurze albo zasypiając za kierownicą. Ale to nie o to chodzi w biznesie. Biznes tworzy się po to by przynosił dochody i satysfakcję właścicielowi dzięki dostarczeniu klientom tego , co rozwiąże ich problemy , pod warunkiem że są za to gotowi godziwie zapłacić. Pracując więcej traci się siłę na myślenie koncepcyjne, planowanie i szukania okazji rozwoju osobistego i firmy, zaniedbuje się zdrowie i rodzinę. Wg Rockefelera “Ludzie , którzy dużo pracują nie mają czasu zarabiać pieniędzy”. Tej zasady staram się trzymać, zawsze patrzę na utracone korzyści planując jakieś nowe przedsięwzięcie, i na to czy prowadzi mnie do mojego (a nie cudzego) celu.
R.Kioyosaki
Gdzieś tkwił błąd w myśleniu. Dopiero przełom nastąpił po kupieniu książki Roberta Kioyosakiego “Bogaty ojciec biedny ojciec, Czyli czego bogaci uczą swoje dzieci na temat pieniędzy i o czym nie wiedzą biedni i klasa średnia” . Książką zainteresowałem się na lotnisku. Właśnie odprowadzałem córkę na samolot, którym udawała się na studia podyplomowe. Na to przedsięwzięcie musiałem zaciągnąć kolejny, dość znaczny kredyt bankowy. Pomyślałem sobie wówczas, dlaczego nie stać mnie na pomoc moim dzieciom z własnych pieniędzy. Może ta książka zdradzi mi te tajemnice. I może to tzw. “palec Boży” lub rozwiązanie które przychodzi, gdy jest właśnie potrzebne. Przeczytałem i kolejny “szok” w sposobie myślenia. Autor mówi, że nie ważne czy jest się profesorem, czy specjalistą najwyższej klasy – jeśli nie ma się EDUKACJI FINANSOWEJ to można być DO KOŃCA życia po prostu tylko biednym profesorem, skazanym na emeryturze na łaskę lub niełaskę otoczenia. Ponadto autor mówił, że bogacenie się jest nudne i osiągalne dla wszystkich przy zachowaniu pewnych wzorców postępowania i wykorzystaniu procentu składanego, ale największym zaskoczeniem było to, że to co rozumiemy przez nasze aktywa, jeśli nie generują one zysku to są naszymi pasywami. Kupujemy je przez zwykłą chciwość lub chęć imponowania, a nie planujemy zakupu najpierw aktywów ( zadłużamy się), które wygenerują zyski pozwalające na kupowanie pasywów. Były to proste stwierdzenia, a jednak jaki inny świat pozwalający zobaczyć sposób na wyjście z “wyścigu szczurów” i stworzenie swojego dobrobytu. Dla lekarza i innych specjalistów wykonujących pracę osobiście (samo-zatrudnieni) była tu kolejna wskazówka. Nigdy nie osiągnie się znaczącego sukcesu finansowego wykonując pracę osobiście. Zawsze istnieje tu bariera czasu, zdrowia, możliwości finansowych, kwalifikacji, dotarcia do nieograniczonej liczby klientów. Doba ma 24 h, a nasze życie nie trwa z reguły więcej niż 100 lat. Nasz biznes idzie spać, gdy idziemy do łóżka a upada, gdy zachorujemy). Sukces leży w wytworzeniu dźwigni czasu, finansów, pracy i wykorzystaniu umiejętności innych ludzi. Znaczny majątek tworzą firmy zatrudniające powyżej 200 ludzi lub zyski kapitałowe i z nieruchomości. Do wszystkiego dochodzi się powoli – krok po kroku wg zasady gry w monoply “Kup jeden dom, potem drugi, potem trzeci, sprzedaj je , potem kup jeden hotel, potem drugi itd. Twórz swoją potęgę ucząc się języka bogatych. Naucz swoich spadkobierców jak utrzymać i zwiększyć majątek. Płacąc kupujemy sobie czas – jaki musielibyśmy poświęcić osobiście na realizację celów (nie płacimy np. za lot samolotem, ale za czas jaki oszczędzimy idąc pieszo tą samą drogą) , czas innych ludzi – czas jaki musieli poświęcić na zdobycie chwilowo potrzebnej nam wiedzy czy umiejętności (pracę prawnika, lekarza, czy wykwalifikowanego pracownika) oraz czas potrzebny na wykonanie czynności , których nie musimy wykonywać osobiście, a masowa produkcja po opłaceniu kosztów przyniesie nam zysk za nasze umiejętności menedżerskie. Dzięki autorowi zrozumiałem także siłę tarczy podatkowej dla bogatych, której nie mają biedni. Drugą tarczą chroniącą osobisty majątek właściciela przed wyłudzeniami i bankructwem firmy są zabezpieczenia prawne w tym licencje, patenty oraz tworzenie spółek kapitałowych.
Nid Qubein
Kolejne inspiracje pochodziły z książki “Doga do sukcesu” Nid Qubeina . Z tej książki dowiedziałem się, jakie szczeble należy pokonać w rozwoju własnej kariery. Bardzo ciekawą i praktyczną radą, którą stosuje jest polecenie” Planuj od końca” Najpierw wyznaczamy cel ostateczny – strategiczny i pożądany termin jego wykonania. Następnie wyznaczamy kamienie milowe a potem dopiero planujemy realizacje poszczególnych mniejszych celów. Np. wyjście do teatru. Spektakl o 19 – mam 2 godziny. Na dojazd potrzeba 30 min. Zostało 1,5. Muszę zrobić to i tamto. Wszystko zajmie 2 godziny. Co mogę robić równocześnie, a z czego zrezygnować , kogo poprosić o pomoc (delegować zadanie) aby zdążyć na czas?? itd.
oraz innych pisarzy praktyków uczących miękkich umiejętności biznesu.
David Allen
Dzięki książce David Allen’a “Sztuka efektywności – Skuteczna realizacja działań” – wdrożyłem dewizę “Jeśli możesz wykonać coś w ciągu 2 minut to zrób to od razu” – niesamowite efekty. Jeśli planujesz coś zrobić wyznacz sobie od razu najbliższe zadanie i termin jego realizacji. Praca rusza z miejsca i małymi krokami zbliża nas systematycznie do celu.
Brian Tracy
W dotychczasowej strategii działania ograniczała mnie dążność do perfekcji. Uważałem, że jeśli mam coś zacząć robić, to musi być dobrze zaplanowane, zgodne z prawem i uwzględniać ekologię celu oraz utracone korzyści w wyniku realizacji celu. Praca lekarza wymusiła taki sposób myślenia. W tym zawodzie nie ma miejsca na błędy. Nie można ich często już naprawić. Jednak takie myślenie hamuje postęp w biznesie. Tu sukces zależy od działania i to szybkiego działania. Wygrywają ci , którzy robią najmniej błędów lub szybko je skorygują – ale muszą działać – już. Po wysłuchaniu wykładów Briana Tracy’ego zrozumiałem, że w życiu podejmujemy 70% złych decyzji, a wygrywają ci, którzy nie załamują się porażką , przyznają się do błędu, traktują go jako zwyczajny , niezbędny element który musi się pojawić na na drodze do sukcesu, pod warunkiem wyciągnięcia wniosków (“tylko głupiec robiąc te same rzeczy spodziewa się odmiennych rezultatów” ) i korygowania swojej mapy drogowej.
Paul McKenna
Pewną pomoc w zmianie sposobu myślenia i działania wnosi też książka “Grunt to pewność siebie” Paul McKenna. Z niej wyniosłem bardzo praktyczną radę -“sukces to suma niewielkich wysiłków powtarzanych codziennie “. Zaproponowana tabela realizacji swoich wielkich celów zmusza, aby codziennie zrobić coś małego dla wielkiego celu – a efekty mogą być piorunujące!! (nawet rozpoczęcie dalszej pracy nad tym blogiem mogę częściowo zawdzięczać tej regule). Sukces pochodzi z nawyków systematycznie powtarzanych (“7 nawyków skutecznego działania ” Stephen Covey).
McKenna zainspirował mnie też hasłem, że “Porażka to postawa życiowa a nie wynik działania”. Porażka to nie przegrana, lecz szansa na naukę , przemyślenie błędów i zrobienia wszystkiego jeszcze raz ale znacznie lepiej. Zamiast mówić porażka, powiedzmy , że mamy wyzwanie i wyśmienitą okazję do zabawy, żeby nie zgnuśnieć w strefie komfortu, znowu mamy możliwość pokazać, że jesteśmy wielcy i jeśli ktoś to już przed nami zrobił to i my potrafimy. Nie ważne, czy mamy 20 czy 50 lat. Ważne jest nasze myślenie i gotowość do podejmowania kontrolowanego ryzyka i wyzwań.
Dan Roam
Kolejną bliska mi książką jest “Narysuj swoje myśli” Dana Roam. http://www.danroam.com/the-back-of-the-napkin/ Upchnięta na dolnej półce w EMPiK, nie budzi zainteresowania. Jeśli zobaczy się jaki potencjał niesie ta książka, dopiero można zrozumieć potęgę rysunku i to nawet takich gryzmołów jak moje. Od lat pracuję z mapami myśli rozwiązując trudne przypadki chorobowe. Ostatnio wykorzystuję mapy komputerowe. Jednak one nie do końca pozwalają swobodnie tworzyć nowe koncepcje. Powinny powstawać po narysowaniu sobie scenariusza naszego filmu (storyboard) , wykorzystać wszystkie elementy wizualne odpowiadające na pytania z “Kodeksu myślenia wizualnego” -Roama. Ta książka zainspirowała mnie do wdrożenia wizualizacji myśli i tworzenia globalnej mapy myśli.
Leszek Czarnecki
Ostatnio zafascynowała mnie książka Leszka Czarneckiego “Biznes po prostu” . Ze względu na dostosowanie jej do polskich realiów jest ona bardziej przydatna Polakom niż rady Jacka Welch’a w książce “Winning znaczy zwyciężać” (autor sukcesu GE – z jego strategią, że “firmą należy tak zarządzać, jakby miała za rok zbankrutować”). Dopiero po lekturze “Biznes po prostu” głębiej zrozumiałem istotę sukcesu w biznesie. Powstała ona na podstawie rzeczywistych sukcesów i porażek praktyka wielkiego biznesu. Pozwoliła mi zrozumieć, dlaczego jeden człowiek za swojego życia poświęcając tyle samo czasu co właściciel małego biznesu może osiągnąć niesamowite sukcesy , bogactwo i to wszystko jeszcze utrzymać i mieć nad tym kontrolę. Autor ma mentalność sportowca, który musi bardzo ciężko pracować, aby być najlepszy oraz wie, że zanim się wygra trzeba wiele razy przegrać – ale nie jest się pokonanym. Trzeba dalej walczyć (przykład W. Kruk z walce z Vistulą – wg zasady “złapał Kozak Tatarzyna a Tatarzyn za łeb trzyma”). Ponadto najistotniejszym elementem tej pozycji jest to , że osoba, która potrafi zbudować mały biznes (wykorzystać dźwignie biznesowe), opracować dobrze działający model biznesu, delegując swoje kompetencje odpowiednim ludziom – powielając system stworzy cesarstwo biznesu. Założenie, że jeden menedżer ma pod sobą nie więcej niż 8 podwładnych, a właściciel firmy nie kontaktuje się codziennie z więcej niż z 8 osobami tworzy niesamowicie wydajny model biznesu i zarządzania czasem oraz efektywnością działań. Właściciel poprzez przekazanie innym sprawdzonego modelu (wraz ze standardami i szczegółowymi instrukcjami postępowania) może osiągnąć sukces globalny, pod warunkiem, że pozbędzie się przekonania, że “wszystko robię najlepiej, jestem niezastąpiony i nad wszystkim chcę osobiście panować”. Należy zamienić zarządzanie operacyjne ( w tym gaszenie pożarów )na na zarządzanie strategiczne. Należy wycofać się za linię “wojsk” i zostać potężnym generałem. To co zdaniem autora w praktyce najlepiej sprawdza się w biznesie to KORPORACJA (mimo wielu swoich mankamentów). Zastosowanie franczyzy w tym systemie dodatkowo przerzuca wiele kosztów i ryzyko biznesu na innych pozostawiając sobie odcinanie kuponów od zysku i pilnowanie machiny biznesu. Korporacją sprawdzoną od wieków, o najwyższych dochodach i majątkach w nieruchomościach można przecież uznać kościół. Inne machiny to armia lub państwa imperialistyczne. Korporacja -to jest droga do sukcesu, który zawsze i wszędzie można powielić i nad nim zapanować . Dlatego jeśli milioner zbankrutuje lub zechce zbudować od nowa biznes (tak jak Getin-Holding), to za 2 lat odzyska swoje pieniądze – bo ma odpowiednią wiedzę i mentalność, kontakty oraz nawyki działania. Dlaczego określiłem termin na 2 lata – bo to jest termin, wg autora, który pozwala określić czy dana inwestycja jest opłacalna, czy spełniła wszystkie wymogi sukcesu w biznesie jednocześnie tj. – pieniądze+ludzie+ produkt. Jeśli nie spełnia to trzeba się jej pozbyć bez sentymentów i stworzyć inny, lepszy produkt a na nierentowną firmę szkoda czasu i pieniędzy. Czas to pieniądz (tylko , że tutaj to utracony pieniądz). Nie zadłużać się – pierwszy interes powinien powstawać za własne pieniądze. Jeśli nie wyjdzie – będzie to tylko strata pieniędzy i własnego czasu, ale jeśli był kredyt – to długo jeszcze trzeba będzie spłacać długi. Łatwo przeinwestować, nie znać wartości pieniądza w czasie (można wtedy przejść gorzką lekcję na temat cash flow – sam to przerabiałem tankując na stacji za 10 zł, aby móc dojechać do pacjenta) . Jak ważne są w biznesie pieniądze+produkt+ludzie i dlaczego muszą wystąpić jednocześnie boleśnie przekonałem się wielokrotnie na własnej skórze. Kiedy miałem dobry produkt – na pustym rynku tj. Handel-Kontakt – zabrakło ludzi i pieniędzy i technologii, kiedy miałem inny produkt – wniosek racjonalizatorski pozwalający zmniejszyć koszty hospitalizacji w latach 80-tych w oddziałach klinicznych zajmujących się planową diagnostyką trudnych przypadków chorobowych poprzez wprowadzenie wstępnego badania przedszpitalnego pacjentów wykonywanego przez specjalistę z oddziału i ustalenie zakresu badań niezbędnych do diagnostyki w warunkach szpitalnych , ustalenie terminu tych badań tak, aby można było je wykonać w ciągu 5 dni zamiast 2 tygodni. (proste – może za proste – a oszczędności w skali kraju idą w miliony). Mówi się, że jeśli potrafisz opisać swój biznes jednym zdaniem, to może to być świetny interes. Projekt mój został zatwierdzony przez Ministerstwo Zdrowia, MON, zlecono pilotażowe wdrożenie, ale nie zrealizowany tym razem nie z powodu braku pieniędzy, ludzi , lecz wręcz przeciwnie -poprzez obecność ludzi, których być może osobiste interesy on naruszał. http://www.dariusz-mamczur.dr-mamczur.pl/?p=143 (Mimo wszystko schemat ten wykorzystałem do pisania doktoratu wymagającego wykonania u pacjentów hospitalizowanych wielu badań. W efekcie moją baza danych wynosiła około 1200 rekordów i dodatkowo w klinice musiało być hospitalizowanych około 80 pacjentów. Praca ta w normalnym trybie zajęła by 4-5 lat. Ja hospitalizując pacjenta na 1 dzień ( zamiast 8-10 dni )-obroniłem rozprawę doktorską po latach 2 latach. Byłem jednym z pierwszych lekarzy wykorzystującym komputer w medycynie i stosującym komputerowe programy do statystycznej analizy danych. Kolejnym projektem było stworzenie wielospecjalistycznej własnej poradni lekarskiej dla pacjentów komercyjnych – dobry pomysł, byli ludzie do realizacji, był lokal do kupienia – zabrakło wiary banku w moje możliwości (wówczas większy kredyt mógł uzyskać ten, kto miał 200 tys przychodu ze sprzedaży towaru , przy zysku rocznym powiedzmy 10 tys zł, niż lekarz. który nie miał takiego obrotu a generował zysk powiedzmy 50 tys rocznie za świadczone usługi. Skończyło się zakupem lokalu zamiast 150 m kw , gabinetem 30 m kw -oraz samozatrudnieniem , a nie rozwojem firmy dzięki dźwigni finansowej. Kolejnym doświadczeniem było ubieganie się o dotacje unijne. Projekt upadł na etapie przygotowania dokumentacji. Oferta przeznaczona dla małych przedsiębiorców wymagała sprawozdań finansowych typowych dla spółek prowadzących pełną księgowość i drobiazgowego wypełnienia dokumentacji. Tutaj zawiedli ludzie i władze- jeśli chce się promować biznes mikroprzedsiębiorstw – to powinno wystarczyć, aby firma przedstawiła swój pomysł na biznes, a państwo powinno wybrać najlepszy projekt i samo przygotować wniosek dla Unii. W efekcie nie wygrywa najlepszy pomysł na najbardziej rentowny biznes, tylko urzędnicy , którzy mają pracę za pieniądze unijne oraz wnioski , w których nie brakuje kropek i przecinków. Z resztą konkurs jest z góry dla większości skazany na przegraną – wygra jeden na 100 – szkoda czasu i energii (2 miesiące codziennie pisałem wniosek, zatrudniłem fachowców do jego weryfikacji, systematycznie konsultowałem się z centrum wniosków- bez efektu) . Jednak i z tego projektu płyną dla mnie korzyści – wniosek o dofinansowanie ma świetnie skonstruowany formularz biznesplanu, program komputerowy do analizy wyników finansowych wraz ze współczynnikami pozwalającymi ocenić szanse na powodzenie projektu.
Konkludując- bardzo polecam tę książkę Pana Leszka Czarneckiego ludziom startującym w polskim biznesie z aspiracjami globalnymi. Powinni zacząć biznes w dziedzinie , na której się znają i będzie on sprawiał , że codziennie ochoczo będą szli do pracy, będzie im dawał przyjemność , pozytywną dawkę adrenaliny. Zgodnie z zasadą – znajdź pasję w życiu , przekształć ja w biznes a nigdy w życiu nie będziesz musiał pracować, bo ludzie ci zapłacą, byś mógł się dobrze bawić). Autorowi nie chodzi tu o rady jak coś robić w biznesie – książka zmienia perspektywę spojrzenia na świat z poziomu drobnego sfrustrowanego biznesmena na szeroką perspektywę widzenia wszędzie nadmiaru pieniędzy , po które trzeba tylko umieć sięgnąć. Dalekosiężne myślenie, pozwala inaczej spojrzeć na biznes i hierarchię celów oraz sposobu ich realizacji. Jeśli się nie umie lub nie rozumie planowanego biznesu to trzeba zdobyć dodatkową wiedzę (autor prowadząc fundusz leasingowy skończył dodatkowo studia ekonomiczne). Książka daje czytelnikowi olbrzymi potencjał. Porównać to można do tego efektu jaki uzyska się dając głodnemu wędkę, aby nałowił sobie ryb . Nie chodzi o to by mu dać jedną rybę , a on ją od razu ją zjadł i czekał aż dostanie drugą. Chodzi tu o to , by sam nauczył się łowić wielkie ryby w morzu biznesu. A tu jest moja interpretacji tej książki dźwignia-korporacji
Dzięki książce inaczej spojrzałem na przejmowanie firm – zwanej tu akwizycją (chodzimy sobie na zakupy i kupujemy to co nam potrzebne). Do stosowanego myślenia w kategoriach przychód, koszty , zysk – doszło nowe pojecie -marża. – jest bardziej elastyczne i szybko pozwala oceniać rentowność danego przedsięwzięcia i łatwiej je skalować.
Paweł Blajer
Wszystkim małym przedsiębiorcom gorąco polecam program TVNCNBC “Blajer mówi biznes.” (np. http://www.youtube.com/watch?v=IysDHsUbF60) .Świetnie prowadzony, porusza szczegółowo problemy nurtujące przedsiębiorców, doradza jak zachować się w danej sytuacji biznesowej, utrzymuje kontakt z widzami poprzez pocztę e-mail. widzowie-TVNCNBC@TVN.pl . Wspaniały pomysł, jednak trzeba mieć czas , aby oglądać program, a nam w działaniu potrzebne są schematy , które możemy zastosować w danej sytuacji i będziemy mogli je szybko znaleźć. Uważam, że globalna mapa myśli wiele zyska , dzięki linkom do tych programów. Być może będzie odwrotnie, mapa może być inspiracją do tworzenia nowych programów